Żeglarz musi mieć krzepę cz.3

Żeglarz musi mieć krzepę cz.3

Falstarty śnią się po nocach

Mateusz Kusznierewicz uchodzi za żeglarza, któremu, jak mało komu, sprzyja tzw. „regatowe szczęście”. A przecież również i jemu zdarzało się zaciskać zęby w niemym proteście. Tak bywa, gdy sędziowie, mimo niezbitych dowodów w postaci fotografii cyfrowych, nie chcą wycofać nieuzasadnionej dyskwalifikacji z powodu rzekomego falstartu.

Z falstartami jest tak: gdy w każdym wyścigu startuje kilkadziesiąt łodzi, linia startu musi być na tyle długa, aby wszystkie łodzie mogły się zmieścić w jednym szeregu. Ale przecież to są żywioły, woda i wiatr, tu wszystko jest w ruchu. Czasem nagły podmuch wiatru może rzucić jachtem w kierunku linii startowej, co grozi falstartem. Albo przeciwnie: fala i wiatr spychają jacht w tył, a wtedy konkurenci od samego początku zyskują lepszą pozycję. W razie falstartu sędziowie zapisują numer łodzi i podnoszą flagę falstartu. Ale załogi nie wiedzą, która konkretnie łódź popełniła falstart. Dowiedzą się o tym dopiero za pół godziny, na pierwszej boi zwrotnej. I na tym polega bezsens całej sytuacji.

Żeglarstwo

Żeglarstwo

Gdyby sternik wcześniej dowiedział się o zarzucanym mu falstarcie, mógłby zawrócić i wystartować jeszcze raz. W najgorszym razie miałby wtedy stratę kilkunastu metrów do czołówki, przy odrobinie szczęścia możliwą do odrobienia. Ale nie stratę całego wyścigu! Obecnie, w dobie telefonów komórkowych, powiadomienie sternika o falstarcie byłoby bardzo proste. Ale światowe władze żeglarskie nie chcą się zgodzić na żadną modyfikację przepisów. Dotyczy to wszystkich klas olimpijskich, nie tylko „Stara”.

Od dwóch lat, odkąd Mateusz i Dominik zaczęli pływać na „Starze”, bardzo boleśnie przeżywają niezasłużone dyskwalifikacje. Znacznie bardziej niż wcześniejsze, gdy pływali na „Finnach”, ponieważ w klasie „Star” każda porażka ma spory wymiar finansowy. Za wygranie regat w tej klasie, szczególnie tak prestiżowych jak Bacardi Cup czy Rolex Miami Cup można otrzymać kilkunastotysięczną premię. W dolarach.

Właśnie ze względu na nieuzasadnioną dyskwalifikację Mateusz jak zły sen wspomina ubiegłoroczne mistrzostwa świata klasy „Star”. San Francisco, 19 września 2006 – pisze w swoim dzienniku pokładowym. – Wiemy, po co tu przyjechaliśmy: żeby zdobyć medal! (…) Wiemy, że możemy tego dokonać. W San Francisco będziemy po raz pierwszy, jednocześnie jest to nasz debiut na mistrzostwach świata w tej klasie. Zastanawialiśmy się z Dominikiem, czy jakiś wpływ na wynik będzie miał fakt, że tuż obok trasy regat znajduje się twierdza Alcatraz? Nie będzie łatwo, ale na pewno ciekawie!

W San Francisco dla Mateusza i Dominika feralny był trzeci wyścig. Wystartowali doskonale, w połowie pierwszego kursu prowadzili całą stawkę. Przy górnym znaku dostali informację, że popełnili falstart. Po zakończeniu wyścigu Mateusz i Dominik w towarzystwie dwóch żeglarzy z Wielkiej Brytanii, również zdyskwalifikowanych za rzekomy falstart, przeglądali zdjęcia fotoreporterów ze startu. Zdjęcia aparatów cyfrowych mają precyzyjne wskazania czasu ich wykonania, skorelowane z ustawieniem czasu na instrumencie GPS, używanym przez trenerów. Zdjęcia wykonane na 5, 2 i 1 sekundę przed startem wskazywały, że oba jachty nie były na falstarcie. Były wyraźnie poniżej linii startu. Natomiast na zdjęciach widać było kilka innych łódek, które popełniły falstart, a mimo to nie zostały zdyskwalifikowane. Mimo złożenia przez dwie załogi protestów popartych fotografiami, komisja sędziowska odrzuciła je. To było niesprawiedliwe.

Czytaj część czwartą: http://willowdesign.pl/zeglarz-musi-miec-krzepe-cz-4/

Facebook Comments
1 comment

Artykuły użytkownika

Najnowsze

Najczęściej komentowane

Facebook Comments