Żeglarz musi mieć krzepę cz.2

Żeglarz musi mieć krzepę cz.2

Żeglarstwo kojarzyło nam się tylko z wodą i wiatrem

Wyjaśnijmy od razu (bo w telewizji tego nie widać), że Mateusz Kusznierewicz i Dominik Życki to prawdziwe chłopy na schwał. Mateusz ma 193 cm wzrostu, Dominik jest tylko o 1 cm niższy. Obaj ważą w granicach 98-100 kg. Co ciekawe, ich również obowiązuje limit wagi: łączny ciężar dwuosobowej załogi „Stara” nie może przekroczyć 200 kg. Co prawda, Dominik ma jeszcze kilka kilogramów „w zapasie”. Ale obiecuje, że jeśli w sezonie 2007 przybędzie trochę na wadze, będą to same mięśnie.

Żeglowanie

Żeglowanie

– Na naszym „Starze” – opowiadał Dominik w marcu – ja pełnię funkcję załogi, a Mateusz jest dowódcą, czyli sternikiem. Obaj musimy balastować, czyli ciężarem własnego ciała przeciwdziałać przewróceniu łodzi przez wiatr. Załogant – widać to na każdym zdjęciu – jest zaczepiony stopami o specjalną linkę, dzięki czemu może się wychylać całym ciałem poza burtę łodzi. Czasem moje plecy unoszą się o centymetry nad powierzchnią wody, innym razem fala trąca mnie całkiem solidnie w grzbiet. Takie ewolucje wymagają od załoganta szczególnie silnych mięśni ud, brzucha i grzbietu. Sternik również balastuje (trzymając w ręku długi uchwyt steru, tzw. rumpel), ale robi to w bardziej wyprostowanej pozycji. Przecież musi jeszcze obserwować sytuację przed łodzią. Dlatego ja mam lepsze mięśnie grzbietu, a Mateusz•- ud i brzucha.

Prawdziwe „maszyny regatowe”

Majorka, 5 kwietnia 2007, czwartek. „Za nami bardzo ciężki dzień – pisze Mateusz w dzienniku pokładowym. – Warunki były bardzo wymagające. Nie poszło nam za dobrze. W pierwszym wyścigu zajęliśmy 18., a w drugim 17. miejsce. Po 8 wyścigach zajmujemy siódmą pozycję. (…) Wczoraj mieliśmy kłopoty głównie z prędkością i ze startem. Warunki wietrzne były bardzo ciężkie, fala bardzo nierówna. Wymagało to wielkiej siły, perfekcyjnego trymingu i odpowiedniego prowadzenia łódki. A nam z Tomkiem Holcem, niestety, trochę tego brakuje. Kiedy żeglujemy w połowie stawki, łatwiej o błędy taktyczne. Duża liczba innych łódek sprawiała, że co chwila trafialiśmy w zakłócony wiatr i sytuacje kolizyjne. To nie był łatwy dzień”.

Zmorą żeglarzy startujących na „Starach” są maszty. Długi na 10 metrów profil z cienkiego duraluminium nie ma takiej sztywności i wytrzymałości jak nowoczesne maszty z włókien węglowych.

– Żeglujemy z Mateuszem dopiero drugi rok na „Starach” – opowiada Dominik Życki – ale już dwa razy przeszliśmy poważną awarię: złamanie masztu. W obu wypadkach z naszej winy. Za pierwszym razem, dwa lata temu, zdarzyło się to pod czas treningu przed Mistrzostwami Europy w Varbergu [Szwecja]. Przy silnym wietrze [ok. 5 stopni B] i długiej, nieregularnej fali, wytyk [czyli drzewce wypychające przedni żagiel na wiatr] wszedł w przechyle pod wodę. Natychmiast powstało tak wielkie napięcie w olinowaniu, że złamało maszt. Identyczny przypadek mieliśmy rok później, podczas regat w Portugalii. Znowu wytyk dostał się pod falę, ale tym razem wiało bardzo mocno: około 6 stopni B. Nowy maszt kosztuje ok. 2400 euro, a nie zawsze jest to zwracane przez ubezpieczenie. Oczywiście zawsze wozimy ze sobą przynajmniej jeden maszt zapasowy, ale to wszystko coraz więcej kosztuje.

Jachty klasy „Star”, chociaż zaprojektowano je kilkadziesiąt lat temu, to prawdziwe „maszyny regatowe”. Nie da się na nich uprawiać rozrywkowego, wypoczynkowego żeglowania, włóczęgi od portu do portu, dalekomorskich rejsów. Oba „Stary” Mateusza i Dominika startują tylko na zawodach i treningach, zupełnie tak samo, jak wyścigowe bolidy Formuły 1. Z wielomiesięcznym wyprzedzeniem Mateusz Kusznierewicz układa grafik startów w nadchodzącym sezonie. Gdy na jednej z łodzi startuje w regatach, drugi jacht w tym samym czasie płynie w kontenerze na drugi koniec świata. Regaty trwają kilka dni, czasem nawet tydzień, jeśli zabraknie wiatru. Każdego dnia odbywa się jeden dwu-, trzygodzinny wyścig albo dwa krótsze, półtoragodzinne. Żeglarze krążą po pętli, wyznaczonej przez dwie lub trzy boje, położone w odległości ok. 2 mil morskich od siebie. Kilka okrążeń takiej pętli daje w sumie ok. 10 mil morskich pokonanych w każdym wyścigu. A wyścigów może być w jednych regatach nawet kilkanaście! W sumie daje to kilkadziesiąt godzin spędzonych na nieustannym kalkulowaniu najkorzystniejszych kursów, na ocenianiu pozycji konkurentów, na wyciskaniu z łodzi maksimum jej możliwości.

Czytaj część trzecią: http://willowdesign.pl/zeglarz-musi-miec-krzepe-cz-3/

Facebook Comments
1 comment

Artykuły użytkownika

Najnowsze

Najczęściej komentowane

Facebook Comments